piątek, 12 września 2008

z braku laku..

1. ... dobra notka z onet.pl... :-). Okazuje się, że z tymi hot-dogami to nie żarty, a Duńczycy są "najbardziej zdeterminowanymi pożeraczami hot- dogów na świecie".
Proszę:
http://przewodnik.onet.pl/1232,1660,1505731,0,1,artykul.html

2. W kategorii "cuda i dziwy" zabrakło chyba jeszcze wzmianki o zamiłowaniu Duńczyków do wszystkiego o smaku...lukrecji.
Wyobraźcie sobie, że przychodzi taki brzdąc na lody (do tej kawiarni w której pracuję) i z uśmiechem prosi o te o smaku lukrecji, choć ma do wyboru 20 innych (moim zdaniem znacznie lepszych) smaków.
Wczoraj z kolei szefowa postanowiła, że za znalezione przy okazji porządków pieniądze (takie wiecie, co wpadną za ladę) kupi "słodycze" dla personelu. Miły gest, ale niestety okazało się, że będąc w mniejszości jest się na przegranej pozycji. Smakowały obrzydliwie, i w ogóle nie wiem, jak można cokolwiek lukrecjowego nazywać słodyczem!
Swoją drogą, jak ktoś lubi, niech się przyzna tu i teraz- dostanie niebawem w prezencie:)!

3. Zlikwidowali wrześniowy Festiwal Filmowy w Kopenhadze. Szkoda, bo myślałam, że to będzie takie miłe zakończenie mojego pobytu, no ale niestety- w nowej formule, połączony z festiwalem CPH:DOX i NAT film festival IFF pojawi się ponownie, jako CPH:PIX dopiero w kwietniu 2009.
Na pocieszenie zostaje BUSTER, czyli festiwal filmowy dla dzieci i młodzieży. Przejrzałam wstępnie program i nawet jest parę ciekawych pozycji- tutaj zresztą (co mnie dosyć zaciekawiło), większość filmów jest dozwolona od 15 roku życia (że za przykład podam Irreversible- w Polsce od 21 lat), także chyba znajdę coś dla siebie.
W konkursie pojawi się też polski akcent-w rywalizacji o główną nagrodę festiwalu film Andrzeja Jakimowskiego "Sztuczki".

I to tyle. Oddalam się od komputera (to zdaje się ostatnio modne) i wykorzystam jakoś sensownie swój wolny dzień. Życie jest piękne kiedy nie trzeba znosić kapryśnych klientów ("...a to ciastko obok jest większe, dlaczego dostałam takie małe?!Ja proszę, żeby pani zamieniła!)!

16!

7 komentarzy:

mariusz pisze...

Ja się przyznam: lubię lukrecje! Przywiozłem sobie torebkę, miałem komuś dać a koniec końców zjadłem sam:)

Ja tak trochę marudzę z kotletami na stołówce, ale pod nosem, bo mi głupio na głos:) "Ojej, a tamten był większy... I tej kaszy jakoś mało..."

j pisze...

hyhy,serio lubisz lukrecję???
toż to obrzydliwe!!!

Nat pisze...

ej no, co Ty, lukrecja jest spoko! tzn. ja sama zaliczyłabym ją do kategorii słodyczy, co z góry ustawia ją na straconej pozycji, ale nadal - jest spoko;)

Unknown pisze...

ja tez rozumiem klienta od ciastek.jak ide do cukierni albo kawiarni, to na wystawie ciastka są takie duże i śliczne, a potem baba sprzedająca(sorry Asiu;)) daje mi jakiś wypierdek:D

mariusz pisze...

Je też bym zaliczył do słodyczy, bo a) są słodkie na swój sposób, b) za wiele się ich nie da zjeść, c) nie da się ich zjeść z ziemniakami/makaronem/ryżem/kaszą

Najfajniejsze są takie miksy z pingwinem:)

j pisze...

no dobra, tak w ogóle to są dwa rodzaje lukrecji : ta niby bardziej słodka, i ta obrzydliwa na maksa- słona.
ej, ale naprawdę nie przebieraliście nigdy w żelkach, żeby wyrzucić te czarne lukrecjowe?!ja tak zawsze robiłam;)

b pisze...

Jestem totalnie z Asią w kwestii lukrecji.

Żyg, żyg, żyg.

Były takie żelki nietoperze. Odgryzałem im czarne skrzydła, wypluwałem i zjadałem ich czerwono-malinowe brzuszki. Mniam.