czwartek, 6 marca 2008

powtórka z rozrywki.

Nowy semestr, nowi ludzie, i stare zwyczaje, czyli kolejna cabin trip za mną. Miałam o niej nie wspominać, bo formułę znacie i "24 hour party people" nadal bardzo precyzyjnie opisuje ideę wyjazdu.Nie mogę jednak całkiem pominąć tego wydarzenia ze względu na co najmniej 2 istotne kwestie.

Po pierwsze, zdjęcie roku, czyli Phillip (tak, ten Phillip) w roli księżniczki (dodam, że ma na sobie własnoręcznie- no, z pomocą koleżanki- zrobioną sukienkę).

A po drugie mrożące krew w żyłach opowieści, serwowane przy śniadaniu przez brazylijskie dziewoje.
Wszystko zaczęło się od tego, że w Kopenhadze wybuchły ostatnio dwie bomby, obie w solariach, w niewielkim od siebie odstępie czasowym. Wydarzenia odbiły się dosyć szerokim echem w mediach, i zasiały niepokój w żyjącym błogo i bezstresowo społeczeństwie.
Susanne (Norwegia): My parents were shocked, and my grandmother kept calling me and asking if I am fine!
Dziewczyny z Brazylii też były shocked, ale z nieco innego powodu:
-Well, it happens all the time in Brasil (z nudą w głosie). Our parents were scared, when they made rebellion in prisons. Who would care about single bomb..?
No to ja dziękuję.
A potem było o karnawale (wiadomo) i okazało się, że to czas, kiedy dosyć mocno rozluźniają się wszelkie zasady moralne(które i tak specjalnie restrykcyjne nie są).I że to wcale nie taka frajda znaleźć się w falującym tłumie, bo zamiast tańczyć i dobrze się bawić, trzeba się głównie opędzać od namolnych, żądnych przygód i wrażeń mężczyzn, którzy jeśli akurat mają ochotę cię pocałować, to po prostu cię pocałują i pytać o zgodę nie będą. I choć z jednej strony strony dziewczyny mówiły o tym w kategorii nieakceptowalnych zachowań, zaraz potem można było mieć wątpliwości czy naprawdę im się to aż tak bardzo nie podoba ( i tu mała wskazówka dla Panów, gdyby im się kiedyś zdarzyło obcować z gorącymi Brazylijkami;))!

-Danish guys are so terrible!They are talking, and talking and talking. And I am sitting, pretending to listen, and thinking: Shut up and kiss me!If I like it, then we can talk.

Jednym słowem- całuśny naród. Całowanie jest czynnością niemal tak naturalną jak nie wiem, podanie ręki, i nikogo to specjalnie nie dziwi.
Cóż, cultural differences. (Tu pomyślałam ciepło o mieszkającej z Ulą Chince: "I don't like kissing. I like swimming and skiing".Myślę, że w Brazylii czułaby się świetnie).

A propos cultural difference: wspomniałam, że po naszej pamiętnej kłótni Katia powiedziała, że w Szwajcarii nikt nigdy nie zaproponowałby drugiej osobie zrobienia imprezy z udziałem "jej/jego terytorium" (pokoju), gdyby ta osoba sama nie wyszła z taką inicjatywą...???!
Z dwóch skrajności zdecydowanie wybieram Brazylię;)
Ave!

3 komentarze:

Unknown pisze...

bardzo chce skomentowac, ale nie wiem, co napisać, bo poźno i spać mi się chce:D może jutro cos wymyślę,buziaki

mariusz pisze...

A Ty chciałaś już rezygnować z pisania bloga, a tu taki post!!! :)) Super.

Ale, zaraz zaraz, ASIA, ARE YOU FINE!? BLASTING BOMBS, I AM SHOCEKD!!!

Fragment o duńskich chłopcach i brazylijskich dziewczętach - nowy hit bloga. Dzięki niemu wiem, że ja też jestem z całej siły za Brazylią, Brazylia vs. Szwajcaria - 2:0

j pisze...

hehe, tez mi sie spodobalo.
byl jeszcze fragment o klamaniu- jak sie amant nie spodoba, to coz- trzeba sobie wymyslic nowe imie, nowy numer telefonu, nowe zycie:D. Jedna dziewczyna opowiadala, jak kiedys na wstepie porzadnie naklamala, a potem sie okazalo, ze chlopak wlasciwie nie taki zly. No i glupia sprawa, bo trzeba bylo odkrecac.Ale chlopak tez naklamal, wiec byli kwita;-)
Wskazowka nr 2: Never trust brasilian girl:D