środa, 14 maja 2008

Alo alo. Zakończenie

Ech, urlop, urlop i po urlopie. To już półtora tygodnia od powrotu do Polski!!! Ale ten czas leci... No nic, czas zatem na małe zakończenie, bo tyle się wydarzyło, a tyle nie zostanie opisane.

Na przykład to, że tłumaczyłem Asi, że nic się nie stało, że nie kupiliśmy mięsa na grill, i puściłem lewą rękę z kierownicy a prawa zadrgała i w sekundę wywaliłem się jak długi, uderzając Asię - która cudem utrzymała równowagę. Powiało grozą. Ale - o dziwo to była jedyna przygoda rowerowa, jaka się nam przytrafiła! Tak, to fakt, mieliśmy nieprawdopodobnego farta.

Bo na przykład tak: pogoda przez cały czas była jak drut, pojechaliśmy do Szwecji, tam też pięknie - po czym okazuje się, że w Cph cały czas w tym czasie padało. Ale - jak wróciliśmy - nawet kałuży nie było. O.

By ogarnąć ogrom wrażeń i historii - proponuję kilka migawek, z cyklu "the best of". A zatem:














W kościele w Helsingborgu (tak, tak, tym samym miejscu, w którym na piłkarskiej emeryturze przycina murawę Henrik Larsson) - terminal do kart płatniczych, jeśli ktoś nie ma gotówki, a akurat chciałby dotować. I - od razu pomocna dłoń, proszę bardzo, wystarczy wcisnąć przycisk, wybrać cel, wsunąć kartę, wstukać pin - i już.

(BTW - tata koleżanki wysiada z samochodu, podchodzi ktoś w potrzebie i prosi o wsparcie finansowe, tata mówi: nie mam gotówki, niestety. "Nic nie szkodzi, tu zaraz jest bankomat, możemy podejść, poczekam" - pada odpowiedź)

W Zamku Frederiksberg - wśród różnych różności (stamtąd pochodzi owa płaskorzeźba z biustem z poprzednich postów. Zadarłem głowę do góry i patrzyłem tylko na przepięknie rzeźbiony sufit kasetonowy, a dziewczyny od razu - że na cycki...) znalazła się także jadalnia, a w niej stół, a na nim - co też to duński król sobie jadł. O. Proszę. Takie coś sobie jadł na przykład.

















Smacznego, Panie królu Christianie


Innym razem w parku, tuż za syrenką, a przed miśkiem - piknik japoński. I tam takie małe cudeńko, zminiaturyzowana laleczka, Japońska nanotechnologia.



















Japonia ma też inne oblicze, czytaliście o tych dziwakach co latami nie wychodzą z domów, co kupują sztuczne kobiety wyglądające jak żywe, etc. etc. No i tak. Na pikniku taka Japonia też się pojawiła. Proszę bardzo. Dziewczyny na oko 15+ lat. Styl - emo. Siedzą sobie na kocyku. A z nimi - lalki. Spore. Również ubrane w styl emo. Nieco to dziwne, nieprawdaż? (Strzelałem z ukrycia, czułem się jak reporter śledczy!)



















Pchle targi. Cóż, Duńczycy ubierają się lepiej, więc i na pchlich targach można się obłowić znacznie lepiej niż można by się spodziewać. Oto część łupó, buty Asi i Uli, proszę zwrócić uwagę na markę tych różowych. Czy to aby nie Blahnik? Nawet jeśli nie - buty ładne, godne uwiecznienia na blogu! (Ja nie trafiłem niestety nic dla siebie, się zeźliłem, ale potem mi przeszło.)

















Tymczasem - pozamarzaliśmy sobie trochę na Copenhagen Spring Freeze. Fajna akcja, pewnie Asia wygrzebie gdzieś filmik na Youtubie:)






















Myśleliśmy także o przyjaciołach. Na przykład o Błażeju, stąd też dla niego specjalnie fotka. Niedaleko jego akademika zrobiona. Przeznaczenie Again?














I byliśmy w Szwecji, i okazuje się, że to bardzo ładny kraj - ale nie tak wyluzowany jak Dania. Na powietrzu i w pociągach na przykład nie można pić piwa. (Ekhm, no, teges, dało się obejść. Aż się szwedzki pijaczek ucieszył, że ma się z kim napić. Salwowaliśmy się dżenetelmeńską ucieczką). Ale: o jakim piwie my tu mówimy. W supermarkecie nie kupi się piwa mocniejszego niż brudna woda, czyli 3,5%. Ble. No ale jak człowiek spragniony, to musi się napić. Jakoś daliśmy radę. Oto dowód.






















I na koniec - optymistycznie. Szwecja to kraj, w którym pieniądze leżą na ulycy. Nie mieliśmy gotówki i co? I znalazłem proszę bardzo, 20 koron. Wydaliśmy je zgodnie na przyjemności życiowe. Na krem czekoladowy!




















Można by jeszcze długo, ale kiedyś trzeba skończyć te gościnne wpisy, więc - tu się żegnam i bardzo dziękuję gospodyni, towarzyszce i moim czterem kumplom, o których napiszę już na swoim blogu.

Było super:)

To co, kto następny?

4 komentarze:

b pisze...

Zauważyliście, że Mariusz pisze DOKŁADNIE tak samo jak mówi? Znam Was przecież nie za długo a już wyłapuje takie rzeczy jak:

"Ale, ale"
"A było to tak"
"O."

:D

mariusz pisze...

Ach, jak to dobrze, że są jeszcze wnikliwi czytelnicy, którzy doceniają warsztat!! Dziękuję!!

A jak Ci się podobali duńscy kuzyni WD? :D Bo ja jak na nich patrzyłem, to doszedłem do wniosku, że zastrzeganie wizerunków to nie jest taki głupi pomysł:)

b pisze...

Jakbym tam był z wami, to bym im wytoczył pokazowy proces, just for fun.

j pisze...

Haha, no to szkoda, że Cię nie było;)
Chciałabym to zobaczyć;)