poniedziałek, 10 grudnia 2007

w oparach absurdu.

Jakiś czas temu znajomy dostał wypowiedzenie umowy o wynajem mieszkania (pokoju).
Oto do czego może prowadzić nadużywanie czosnku i zapraszanie do domu fińskich niewiast;-).

A już zupełnie poważnie - bez komentarza, bo nie wiem czy się śmiać czy płakać.
Poniżej dowód na to, że głupota ludzka jednak nie zna granic:
  1. It's understood from the house rules that the tenant is welcome to have as many guests in the room as he or she wishes, but it must be stated that the noise level must not be so that it is heard outside that part of apartment. The part of visitors X introduced, as for instance the two biggish finnish girls, who for some reason squezzed themselves into the small toilet to pee together, is not the type of guest I had in mind, when I hired the room to a foreign student and said that guests were welcome. I must remind X that he is responsible for the action of his guests, and damages might be drawn from the deposit.
  2. When seeing the kitchen before taking the room it was clearly stipulated, how much room was reserved for the tenant, and stressed was based on light or student cooking. It was also stressed that cooking of smelling food was not allowed as a daily routine. X said, that for the economics reasons he had to cook every day, but it was "just some rice or something". That X uses 5 cloves of garlic just to cook sth for himself is far beyond what I imagined, when I stipulated the rules. One clove of garlic once or twice a week is maximum, and should be not compensated for by other smelly items".

Inna sprawa, że spoglądając z takiej perspektywy na moje stare mieszkanie, wciąż utrzymuję, że miałam dużo szczęścia...;)

Ps. Formal dress code na imprezie fińskiej nie był absolutnie żadnym żartem. Akcenty kulturowe - od odśpiewania hymnu, przez przekąski, muzykę (nie black metal, o dziwo), po "gry i zabawy ruchowe" (z których 2 Wam zaprezentuję, bo są świetne) nadały jej niecodziennego charakteru. Jednym słowem cel osiągnięty- w końcu Dzień Niepodległości obchodzi się tylko raz w roku.
Z obserwacji bardziej uniwersalnych- imprezy tematyczne sprawdzają się rewelacyjnie i stanowią miłą odmianę od tych zwyczajnych, erazmusowych, których notabene ostatnimi czasy bez liku. Trudno się dziwić- w końcu dla niektórych to już koniec przygody.

A ja nawet nie jestem na półmetku.......!

7 komentarzy:

m pisze...

W swojej ostatniej zapiekance zużyłem czosnku za cały miesiąc, wedłg limitów tego landlorda...

A gry i zabawy na Sylwestra - jak znalazł! Wygram wszystkie!

Nat pisze...

hmm, hmm, ciekawe tylko, gdzie tego Sylwestra spędzicie...

Pablo pisze...

A ja nie o czosnku tylko o tych zasadach. Bo w sumie to poruszyłaś ważną sprawę. Jak dalece tworzenie zasad powinno ingerować w to co robimy. No bo z jednej strony nie dziwię się, że właściciel nie życzy sobie głośnych dziewcząt - tak a propos to zaprosiłbym go do mojego bloku, jednak okazuje się że nie jestem takim furiatem jak przypuszczałem ;-) - no chyba, że w szczególnych sytuacjach ;-) oraz wchodzenia w opary czosnku (a jednak o czosnku coś będzie) do kuchnnii, z drugiej - szkoda że nie wniósł pozwu sądowego. Kiedyś takie sprawy załatwiało się z kulturą, osobiście, dziś jak widać tworzą się wyalienowane społeczeństwa, które wszystko kodyfikują, precyzują - a jeszcze są rzesze ludzi którzy z tego żyją. I coś mi się wydaje, że i my tacy się stajemy.
Z innej beczki: a może to jakiś duński nazista, który z wynajmowania mieszkania czyni sobie obszar aktywności?

Unknown pisze...

mi sie wydaje, ze zasada: 'czosnek mozna jesc co najwyżej dwa razy w tygodniu' ingeruje zbyt dalece:)

j pisze...

tak tak Orszulko, pamiętam ten czosnek w słoikach;)

Precyzując- to nawet nie była impreza, ale spotkanie, i 2 wizytujące koleżanki, które być może raz lub dwa głośniej się zaśmiały. W kwestie wspólnego chodzenia do toalety nie wnikam, ale sądzę, że wyobrażenie o tym, co się tam działo, jest na pewno przerysowane.
Trudno na pewno określić granice ingerowania w to co robimy, ale moim zdaniem, jeśli ktoś decyduje się na wynajmowanie mieszkania powinien być chyba raczej z kategorii "easy- going". A jeśli pani (bo to baba!)za hałas uznaje wszystko poza rozmową między 2 osobami, a za smród gotowanie czegokolwiek innego niż wody, to może jednak powinna się zastanowić, zanim podpisze kolejną umowę...;)

j pisze...

aha, a co do sylwestra, to ja bym miała pewne sugestie....:)

m pisze...

Ja bym się zgodził z Asią - bo ostatecznie osoba wynajmująca bierze za coś pieniądze, nie wynajmuje tylko noclegowni, ale także miejsce do życia = gotowania, zapraszania gości. Swoją drogą - ciekawe, że akurat czosnek w potrawach przygotowywany bardzo ładnie pachnie, dopiero potem jest gorzej:) Czyli de facto, dana osoba nie tyle nie powinna gotować z czosnkiem, ale też w ogóle go nie jeść, bo wtedy to dopiero są w opary...:D

Sylwester? A co to?