Ekhm.
Jako, że Joanna jest ciężko zapracowana a z bloga wieje nudą, postanowiłem wziąć sprawy w swoje zręczne ręce, włamać się postanowiłem, po sukcesie hakerskim - napisać post. Ciekawy, pożywny, prosto z Warszawy.
A chciałbym napisać, że w Warszawie też jest fajnie, bo można się poocierać.
Na przykład wczoraj otarłem się koło sklepu mojego bliskiego o niejakiego Ediego, znanego także jako Cegiełka vel Ten Drugi Nie Łobodziński Z Podróży Za Jeden Uśmiech. Tak tak. Szedł z kolegami i wszyscy razem wyglądali dokładnie tak, jak Edi wygląda w filmach - to tego stopnia, że zacząłem poprawiać fryzurę, ogarnąłem się i rozejrzałem (kolejność nieprzypadkowa), czy aby wkoło nie ma jakiejś kamery. Nie było, a ja nie zostałem gwiazdą filmową. Ale o Ediego się otarłem.
Jakiś czas temu z kolei piłem kawę z Leszkiem Kołakowskim. Chyba już o tym wspominałem - i nie bedzie to zaskoczeniem, ze kawę faktycznie z nim piłem, ale jakieś trzy stoliki dalej. W każdym razie - to było bardzo ciekawe doświadczenie, bo działo się to wszystko nie w kawiarni Literacka, ani w innym Czułym Barbarzyńcy, ale w takim bistro nowym naprzeciwko uniwerku - - i profesor wyglądał w tym bistro jak z innego świata. Miałem wrażenie, że nastąpiło jakieś pęknięcie czasoprzestrzeni. Maniery, spokój - a jednocześnie ciabatta i latte w jakiejś marnej szklance. Bardzo ciekawe otarcie.
A z tydzień temu otarłem się o ex-wielką politykę w osobie Jana Marii Rokity, nawet w drzwiach go przepuściłem, nawet widziałem z bliska jak kapelusz na głowę zakłada i zastanawia się na głos czy jechać autobusem czy taksówką. I jak papierosa zapala - bo tego media nie pokazują, że Janmarian Pali Papierosy Cienkie Cieniutkie. O.
A dziś - i to mnie skłoniło to przerwania owej ciszy blogowej - otarłem się o maszerującego w wojskowej kurtce, w wojskowych spodniach, z lekko potarganymi włosami - nikogo innego, jak samego Radosława Radka Sikorskiego. Tak tak. W centrum handlowym się o niego otarłem. A potem jak już mnie minął, to obejrzałem się czy aby ma obstawę - i nie miał, albo miał niewidoczną, może ta babcia o kulach za nim to był przebrany tajniak, tego nie wiem, w każdym razie - otarłem się o ministra, ho ho ho.
Niewiele natomiast brakowało, a otarłbym się wczoraj o Prezia, bo miał ponoć być w radio, ale się nie otarłem, bo jadłem obiad w stołówce, naleśniki z serem.
A sera, jak wiadomo - w Danii nie ma.
Dziękuję.
H. Kier
sobota, 15 grudnia 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
7 komentarzy:
zostało 5 dni! 5 dni i zjem ser bialy!! tak, za Wami tez tesknie;)
dobrze, że dodałaś, bo można by mieć wątpliwości.
jak zwykle nic nie piszesz, małpiszonie!!
ojejku no, nie bede juz nic pisac:)przynajmniej bede miala co opowiadac jak wroce:P wytrzymacie te kilka dni, co? nie mam czasu na siedzenie przed kompem,bo egzaminy w przyszlym tygodniu 3, a uczyc sie nie mam kiedy, bo musze sie zegnac;)
He, biały ser urasta do rangi symbolu narodowego:) A juz za pare dni porozmawiamy sobie o tym i owym:) Hej koleda koooooooledaaaaaa!
się będzie działo:)
btw, a może u nich ser biały kryje się pod nieznaną nam nazwą?;)
Asia, pamietasz, jak odkrylas, ze w Finlandii sa ogorki kszone? kicha, a nie ogorki kiszone. okropienstwo. juz wole w ogole nie probowac ich "sera bialego" niz znowu sie tak zawiesc...:)
no co ty?!
a zapach był zupełnie polski;)
więc jak to możliwe,że smakowały tak paskudnie??
Prześlij komentarz