wtorek, 8 kwietnia 2008

50:50

Bo w końcu najważniejsze, żeby plusy ujemne nie przeważyły plusów dodatnich. Tak?
W takim razie nie wiem, czy był dziś dobry, czy zły dzień;).

1.Nie mogę pominąć faktu, że udało mi się wreszcie załatwić odkładane już od jakiegoś czasu sprawy administracyjno-formalne. Byłam w zeszłym tygodniu 3 razy, zwykle w okolicach godziny 14.00, może 15, i okazywało się zawsze, że o tej porze, to można co najwyżej klamkę pocałować. W żadnym biurze żywego ducha mimo zapewnień, że pracują do 16.00. Ale dziś się udało, więc plus.

2.Wróciłam do domu i napisałam maila do „baby” (bo inaczej nazwać jej nie mogę) z Uniwersytetu Warszawskiego, z serią pytań dotyczących wyjazdu. Najpierw odesłała mnie do kogoś innego, z racji tego, że kwestia wykraczała podobno poza jej kompetencje (nie muszę chyba dodawać, że nie wykraczała, tylko po prostu źle przeczytała maila!), a potem odpowiedziała załączając w mailu wyłącznie link do strony, którą rzecz jasna przewertowałam 100 razy zanim zdecydowałam, że jednak napiszę, żeby wyjaśnić wątpliwości.
„Szanowna Pani, Proszę mi wierzyć, że nie jestem na tyle nierozgarnięta, żeby nie zapoznać się z informacjami zawartymi na stronie instytutu” było naprawdę wygładzoną wersją tego, co zamierzałam napisać na początku. Zdenerwowała mnie okropnie. Minus.

3.Rano koleżanka napisała, że udało jej się zdobyć dla mnie bilet na jutrzejszy koncert w Vedze, który został wyprzedany dawno, dawno temu. Co więcej miałam za ów bilet zapłacić niewiele ponad połowę ceny, więc mimo że nazwy zespołów (Lykke Li (S) & El Perro Del Mar) brzmiały raczej obco, to jednak rekomendacja koleżanki i ogólna radość czerpana zwykle z chodzenia na koncerty sprawiły, że otrzymana informacja wprawiła mnie z rana w niezwykle dobry humor. Plus, nie?

4.Wieczorem koncert odwołali, bo gwiazda straciła głos. Jakby minus.

5.Ale również wieczorem odebrałam telefon (a właściwie 2!) z zaproszeniem na rozmowę w sprawie pracy. Nowe, zapowiadające się bardzo interesująco miejsce w Kopenhadze (klubokawiarnia), więc jestem dosyć podekscytowana, tym bardziej, że to chyba pierwsza aplikacja, która nie pozostała bez odpowiedzi. Przepis na sukces? Napisałam ją po duńsku. Wszyscy pięknie mówią po angielsku, ale jak przychodzi co do czego, to jednak by się chciało, żeby kelner w knajpie potrafił się w języku ojczystym wysłowić. Niby rozumiem, ale uwierzcie, że kiedy kolejny mail pozostaje bez odpowiedzi, to się człowiek zaczyna poważnie zastanawiać, czy jego kwalifikacje spadły aż tak bardzo, że nawet się na kelnera nie nadaje, a stąd prosta droga do depresji;). Zatem mimo wszystko (bo pracy jeszcze wszak nie ma) plus!(a w środę o 12 proszę oba kciuki mocno trzymać).

No i w którą stronę przeważyło?;)
Z pozdrowieniami,
Panna Joanna w zawieszeniu.

10 komentarzy:

mariusz pisze...

No więc - fajny post, to jakby plus. Ale - z drugiej strony, napisany po północy, więc nowy dzień, więc raczej minus.

Muszę się z tym przespać:)

Katie pisze...

życzę powodzenia w środę!! też pracowałam na Cyprze, jako kelnerka w barze. Miłe wspomnienia :)
pozdrawiam!

j pisze...

Update: 50:50 znowu motywem przewodnim;)
Otwieram dziś przy śniadaniu "gazetę" (gazetę.pl) i czytam że:

1)W Kopenhadze przyznano stacji merta pl.Wilsona miano najładniejszej na świecie (to plus)
2)Najlepszym maszynistą metra został Robert Jaryczewski (też plus:D, tak z rozpędu, choć zastanawia mnie bardzo, jak można być złym/dobrym maszynistą metra;))

3)Warszawa znalazła się wśród 3 najnudniejszych stolic europejskich (po Brukseli i Zurychu, jeśli dobrze pamiętam)(można zobaczyć tu:
http://miasta.gazeta.pl/warszawa
/1,82018,5029266.html.
No i to niewątpliwie minus jak stąd do ...Krakowa;)!

Jednym słowem: nieustanna huśtawka nastrojów;)

Nat pisze...

Że stacja metra plac Wilsona to PIĘKNE!
A nudna? Głupie Duny! Ale zawsze za Zurychem:PP

j pisze...

z tym akurat Duny mają niewiele wspólnego....;)
Tak uznali "obcokrajowcy";)

Nat pisze...

łosie!

j pisze...

Trochę łosie, ale cały szkopuł w tym, że Warszawa się nie potrafi odpowiednio wypromować (i z tym się zgadzam).I taki turysta nie bardzo wie jak się po Warszawie poruszać, gdzie pójść i co zobaczyć poza starym miastem, syrenką i pałacem kultury.

mariusz pisze...

Fakt, promocja Warszawy, czy Polski w ogóle - leży i kwiczy. Ale dobre jest to, że kto ma trafić to trafi i ma się dobrze, i cieszy sie - tacy Asi Niemcy na przykład:) Byli zadowoleni!

j pisze...

No byli byli, ale zostali niemal za rękę wszędzie zaprowadzeni;).
Mysle, ze gdyby pojechali sami, w tym samym czsie (przypomnę, ze było dosyć zimno) to nie wróciliby tacy zachwyceni;)

Nat pisze...

oj tam, w paszczę, trzeba sobie radzić! dziewczyny trochę pooprowadzałam, ale trochę pooprowadzały się same i też były zadowolone. zależy, czego się szuka, no bo jeśli imprez, to faktycznie, warto się umówić (tylko nie wiem, czy z nami;))