sobota, 12 kwietnia 2008

żart.

Wychodzę wczoraj z koleżanką z imprezy (impreza bardzo udana, więc jest ok.4.00), nie marzę o niczym innym jak tylko o tym, żeby jak najszybciej znaleźć się w łóżku, i co widzę?!
Kompletny flak, a nawet dwa- po jednym w każdym rowerze, choć nawet nie stały obok siebie. Dojechałam bez problemu, więc podejrzewam, że ktoś dla zabawy spuścił nam powietrze z kół i w dodatku perfidnie zabrał "zakrętki", żebyśmy czasem nie mogły napompować.
Pominę już fakt, że:
a)bilet na komunikację miejską kosztuje nocą dwa razy tyle co zwykle (nawet nie będę przywoływać tej kwoty)
b)bilet na rower też trzeba kupić
c)padało
Bo najgorsze w tym wszystkim było to, że zielonego pojęcia nie miałam, jak dotrzeć komunikacją miejską do domu, a w dodatku- jak się okazało- nocny rozkład to już w ogóle wyższa szkoła jazdy (bo nie ma na przykład- tak jak u nas -jednego miejsca skąd ruszają wszystkie autobusy). I bądź tu człowieku mądry.
W efekcie podróż zajęła nam mniej więcej 1,5 godziny (choć rowerem to jakieś 25 minut), co gorsze rano okazało się, że muszę z naprawą poczekać do poniedziałku, bo dziś wszystko pozamykane.
Jednym słowem- bardzo śmieszny żart.Ha.Ha.
(Choć jest pewien highlight całej sytuacji- drepcząc tak w tym deszczu i mając na ustach mało cenzuralne wyrażenia, przypomniałam sobie Mariuszową przygodę...Pamiętacie jak "Orzeł jeździł na rowerze"?Prawie déjà vu!;))

3 komentarze:

Katie pisze...

rowery na Erasmusie chyba tak mają że lubią być zepsute ;)

mariusz pisze...

Ale Asiu, napompowanie koła nazwać "naprawą"?? :)) Wracaj do Polski, bo zduńczysz sie nam tam do szczętu;))

A żart - wyborny!

j pisze...

heh, no to cię rozczaruję, bo się jeszcze nie zduńczyłam!
roweru nie mogłam napompować, bo brakowało wentyla!I się nie dało.
Poza tym okazało się, że na napompowaniu się raczej nie skończy...Być może cała opona jest do wymiany, i jutro się dowiem, czy to będzie tylko drobna naprawa (łatanie) za 65 dkk, wymiana dętki za 125 dkk czy całej opony za 325 dkk. Can't wait.