Wszystko zaczęło sie od tego, że muszę na niedzielę przygotować obiad dla 7 osób. Niby nic takiego, ale jednak trzeba zrobić wrażenie (przez żołądek do serca w końcu, nie?;)), a przy okazji nie zbankrutować.
Z góry należy wyeliminować wszelkie wariacje z makaronem, jako że to prawdopodobnie najczęściej spożywany przez studentów produkt. Zupy, choć bardzo polskie, też raczej odpadają, bo wtedy trzeba by było zrobić dwa dania, a to zdecydowanie za dużo pracy. No więc co?
Uderzyłam do brata, nauczonego doświadczeniem Erazmusa, i dostałam przepis, który podobno nigdy jeszcze nie zawiódł:
"Bierzesz ugotowany ryż, mieszasz z kukurydzą, papryką, pieczarkami, kawałkami kurczaka (mogą być podsmażone), (albo z mielonym mięsem indyczy/kurczaczym), pomidory - z puszki mogą być - - mieszasz to wszystko razem, przyprawiasz do oporu czym tam chcesz, zasypujesz duuuuuużą ilością sera, i zapiekasz".
I na tym skończyła się rozmowa o daniu głównym.
A potem przeszliśmy do deseru (dzięki któremu punktuję na wszystkich imprezach) , i to z kolei ja chciałam podzielić się rewelacyjnym przepisem na szarlotkę. I wiecie co?!
To była seria "stu pytań do..", a wydawać by się mogło, że przepis jest najprostszy na świecie:
M:a co z tą szarlotką?jaki to przepis?
J: no wiec, bierzesz jabłka i obierasz tyle, żeby wypełnić naczynie (czyli tortownicę zapewne) w którym chcesz ją zrobić, kroisz na kostki, nie specjalnie małe.
M:ok, to się da zrobić
J:hehe:)a potem bierzesz 150 g cukru 150 g masła i 300 g mąki
M:dobra zaczynają się schody, ale ok, dam radę
J:i wyrabiasz z tego ciasto, które ma konsystencję kruszonki
M:kupiłem sobie wagę ostatnio.stop!!!
J:co stop?!
M:co to znaczy konsystencja kruszonki?
J:no nie....;)ty nie wiesz co to jest kruszonka?????
M:wiem nie wiem, ale jak sie koncentruje na przepisie to nie wiem. lepiej powiedz mi jak krowie na miedzy:D
J:w sensie, ze to nie jest takie ciasto ciasto, tylko ci się to powinno zlepić w takie okruszki, którymi posypiesz te jabłka w tortownicy. musi być sypka konsystencja innymi słowy;)
M:taki granulat?
J:i koniec przepisu;) (tak mi się przynajmniej zdawało...;)) posypujesz jabłka i dajesz na 200 stopni na mniej więcej 30 min:).Pyyyycha.
M:ok,już kumam baze.
J: (taaak,granulat;)
Ale gdzie tam,pojawiły się wątpliwości:
M:hej, zaraz
J:no, co ci znowu nie pasuje?;)
M:a te jabłka jak wsypujesz do tortownicy, to nic pod spód nie dajesz?
J:nie
M:to nie szarlotka tylko jabłka z posypką...a nie przypalą się..?
J: ??! o w paszczę niedźwiadka;)
M:nie natłuszczasz tortownicy?
J:no oczywiście ze natłuszczam....myślałam,ze to oczywiste...;)
M:oczywista oczywistość...jasne, kaczyzm Cię zżarł do szczętu: dajesz przepis = mówisz od A do Z!
J:a potem czekasz chwilę i podajesz jeszcze ciepłą z lodami i polewą czekoladową:D.Aż bym zjadła:D
M:ale co, ta kruszonka wypełni przestrzeń między jabłkami?i z boku też?czy jakoś trzeba te jabłka specjalnie układać?
J: Aaaaaaaa!wypełni nie wypełni- nieistotne!A z jabłkami nie- nie trzeba nic robić;).A kruszonką- której jest dosyć sporo- po prostu posypać i się nie przejmowac;)
M: no ale jak nie wypełni - to się rozpadnie ciasto i kicha z wrażenia na chłopakach..
J: nieistotne- ważne jak smakuje;)
M:Bo jak mówisz "posypać" to ja widze taką strukture: blacha, tłuszcz jabłkajabłkajabłkajabłkajabłkajabłkajabłka i troszkę ciasta na wierzchu,ale ale..
J: (tego ciasta nie jest aż tak mało)
M:no dobrze...
J:wiec na wierzchu wychodzi całkiem pokaźna warstwa;)
M:a cynamon można dodać?
J:no jasne:)
M:a może by dać trochę tego ciasta na spód?i na boki?
J:myślałam o tym, ale sądzę , ze to się nie uda, bo jabłka puszczą sok, i się zrobi zakalec:)
zaufaj siostrze MARUDO:)
M:no dobra...
J: Jak mówię, że wychodzi świetnie, to znaczy, że wychodzi świetnie! Najprostszy przepis pod słońcem!
M:ja się tylko upewniam
Po chwili....(kiedy sądziłam, że pytania naprawdę się wyczerpały...;))
M:no dobra, a jakie jabłka dać?
J:Rany, zaraz w ucho dostaniesz;). Nie wiem jakie, ja kupuję w netto, takie za 18 DKK za paczkę;). I bladego pojęcia nie mam jakie jabłka, ale robiłam już z najróżniejszych i generalnie nie bardzo ma to znaczenie.
M: no widzisz,a ja tu nie kupię ani w netto, ani - o zgrozo za 18 dkk za paczkę
J:ech...no moze takie, co to się raczej będą rozpadać- tzn. nie za twarde, bo wtedy nic się z nimi nie zrobi.
M:dobra dobra, a potem będzie "bo złe jabłka dałeś". o, widzsz, to jest podpowiedź. no dobra, dalej!
J:dalej, to ja sobie idę, bo już mam cię dosyć!:)
(...)
M: a mozna jeść na zimno?
J: MOŻNA.ale można też przed podaniem wrzucić do mikrofalówki!I jest duuużo lepsza.
M:aj...nie mam mikrofalówki...no to klops. Nie zrobię szarlotki. Nie mam mikrofalówki.
J:to do pieca;)
M:A. No, spoko, to zrobię.
No ja mam nadzieję. Szkoda, żeby moje instrukcje poszły na marne;)
A czytelnikom bloga wyznaczam misję specjalną: powiedzieć czy smakowało...;)
piątek, 30 listopada 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
26 komentarzy:
A jak zrobić polewę czekoladową?
O to się nie zdążyłem zapytać, bo Asia koniecznie musiała już teraz zaraz i w ogóle jak najszybciej kończyć...:)
niesamowite:) nawet ja nie zadalam ani jednego pytania. ja!! hehe, musze powiedziec Marie, ze jej przepis zawedrowal z Finlandii przez Danie do Polski.
a w ogole to ja tam nic nie natluszczalam(bo to Asiu wcale nie jest takie oczywiste:) ) i nic sie nie stalo. tego ciasta chyba nie da sie zepsuc:)
kupic!:Mariusz no, ja mialam byc pierwsza!!:)
Hehe, Ulu, nie ma szans - ja pracuję w Polskim Radio, a to oznacza mega hiper-online and blogger pemantent'n' non-stop update half-dry checker status:))
Refresh button - najczęściej używanym przyciskiem, a blog Asi jest top 2 w moich dziennych statystykach :)
(Top 1 - Pudelek, bien sur:D)
Ale doceniam, doceniam chęć rywalizacji:)
hehe,pudelek?!?!
że w top 2 to rozumiem, ale że ważniejszy ODE MNIE?!!!
Oj, od razu ważniejszy...
Oficjalnie zaprzeczam, jakoby Pudelek był ważniejszy od Asi. Nie jest, a kto powie inaczej ma w dziób! :)
ale fajnie,blog i czat w jednym. Mariusz, nie bawie sie z Toba, bo oszukujesz.wiadomo, ze jak ktos jest w pracy, to nie ma szans, zeby go wyprzedzic:) Odnioslam moralne zwyciestwo! Jak Wroclaw z Expo, o!:D
taaa;)
a ja miałam pisać pracę!
i napisałam może 2 zdania.
bo najpierw mnie Mariusz zaabsorbował szarlotką, a teraz śledzę komentarze.
Dosyć tego, I'm logging out!;)
zapomnialas dodac, ze w miedzyczasie napisalas tez kolejny post:)
No dobrze, przepraszam, oszukiwałem z tym pierwszym postem... Obiecuję poprawę!
(A jaki ja jestem dziś efektywny w robocie, matko, chyba jakąś premię dostanę, już się nie mogę doczekać nagrody prezesa:))
Wow, my tu gadu gadu - a tu taki nius: kliknij w superową wiadomość!!! - - nooooo, to by było coś...!!!
uhhh, to ja chyba jednak zawitam na openera;)
przez ułamek sekundy rozważałam Roskilde, ale- RANY- 220 Euro za bilet!!!
A przepisu na polewę nie dostaniesz, bo aż się boję pomyśleć ile mógłbyś zadać pytań:P (zwłaszcza, że przepis jest z kategorii "na oko";)
oj bo wy robicie dziwną tę polewę, nigdy mi się nie podobała.
Mariusz: bierzesz dobrą, gorzką czekoladę, rozpuszczasz w kąpieli wodnej (już słyszę: a co to jest kąpiel wodna?), dodajesz odrobinkę mleka (minimalnie, tylko po to, żeby rozrzedzić) i odrobinkę masła (znowu: minimalnie i niekoniecznie, głównie po to, żeby się błyszczała). Asia robi inaczej, ale mnie też możesz posłuchać. Szczególnie, że nie lubię słodyczy;)
Ja nie mogę: CO TO JEST KĄPIEL WODNA??? W rondelku jacuzzi zrobić? Albo w wannie tę polewę czekoladową robić? :)
No dobrze, ale to nic - kąpiel kąpielą a przepis na polewę brzmi super. Teraz tylko muszę sobie tortownicę kupić i juz mogę zacząć mysleć o wyznaczeniu terminu na przygotowania do zrobienia ciasta:)
kąpiel wodna polega na tym, że bierzesz garnuszek, gotujesz w nim wodę, a w tej wodzie zanurzasz drugi garnuszek/talerzyk/miseczkę, w której jest czekolada, która się pod wpływem ciepła rozpuszcza. O.
ooo, skomplikowana terminologia;)
mój przepis jest taki (zaryzykuję):
2 łyżki kakao (tego nierozpuszczalnego)
3-4 łyżki cukru (zależy jak bardzo słodkie ma być)
woda (tyle, żeby się to wszystko rozpuściło)
zagotować (mieszając) i dodać na koniec łyżkę masła (albo nawet trochę więcej).o.
A szarlotkę możesz Mariusz zrobić w jakimkolwiek naczyniu żaroodpornym:).Już się nie migaj, tortownica niepotrzebna;))
O, to niezły nius, teraz to naprawdę jestem bliski upieczenia tego ciasta. Upiekę i poczekam z jego zjedzeniem na powrót Asi, co by mogła sama ocenić rezultat:D
(wow, kąpiel wodna rozpuszczająca czekoladę... wow... no i jak ja niby miałbym sam wpaść na to co to jest?... ech, ars culinaris...)
ha!słowo się rzekło!
spróbuj teraz nie przywitać mnie szarlotką;)!spróbuj!
rozumiem, ze to juz ustalone:22.12 szarlotka u Mariusza. O której?:)
Ech, ech, przyszło do konkretów to się przestał odzywać...;)
No, to jesteśmy umówieni, w grudniu po południu, szarlotkę zrobię jutro - zostawię Ci Asiu kawałek, jak obiecałem:)
:-)) he, he, ciekawe czy ktoś z obecnych tu zapyta mnie jak się robi tiramusu ;-). Żartownicy się znaleźli, z chcącego coś się nauczyć kawalera takie "śmichy, hichy". Wstyd. A później jak zainstalować sterownik do drukarki to gdzie??. do kogo?.
Mario - jako specjalista w badaniu rzeczywistości przez pytania, wspieram Cię w tej drodze przez mękę w uzyskaniu właściwej i POWTARZALNEJ masy szarlotowej.
pff, Pawle, ja się nie zgadzam na takie stereotypy: ja z pewnością szybciej zainstaluję sterownik do drukarki/modemu, czy czego tylko chcesz, niż upiekę szarlotkę!
A sterownik do szarlotki to gdzie się instaluje?
Pablo, dzięki druhu, dostaniesz słuszną porcję! Natomiast tiramisu niech pozostanie Twoją słodką i jakże pyszną tajemnicą - i dziel się z nią z nami tylko na talerzu, już gotową do podania... mmm... swoją drogą dawno coś nie robiłeś tiramisu, nie zapomniałeś aby, jak to się robi? Hm? ...
(mniam mniam)
hmm, tiramisu by się zjadło.
mam pomysł: Mario przywita siostrę szarlotką, a Pablo tiramisu:)
Hę?:D
Prześlij komentarz