piątek, 14 września 2007

Orzeł wylądował

Halo, halo, tu z dalekich latyfundiów piszę do Was – na gościnnych występach na Asinym blogu objawiam się ja, Mariusz. Bo okazuje się, że są rzeczy, które chcielbyście wiedzieć, a których właścicielka tych kilobajótw przestrzeni sieciowej Wam nie napiszę. A ja – i o wszem!

Wylądowałem tu w środę o 9.00. To zupełnie niesamowite: ledwo samolot zakończył fazę startu, przeszedł do fazy lądowania. Samego lotu – godzina. A ja się tłukłem te 4 lata temu pociągiem i promem 24 godziny. Ale kto tam wtedy słyszał o tanich liniach z i do Polski...

Wylądowałem, po czym okazało się, że bardzo dobrze, że przywożę Asi soczewki kontaktowe, bo nie zauważyła mnie z odległości 2 metrów i mrużąc oczy przeszła obok wypatrując brata, który miał przylecieć. Westchnąłem i zawołałem ją i tak się zobaczyliśmy i w ramiona sobie padliśmy i zapłakaliśmy z radość.

Donoszę, że Asia się nic nie zmieniła i wygląda jak wyglądała. To dla zaciekawionych.

A pierwsze dwie rzeczy, które mi się rzuciły w oczy i przypomniały z zamierzchłych czasów to duński design (rewelacja...) i – mniejszy zachwyt, raczej rozrzewnienie – zapach duńskich parówek, który spowija lotnisko, i większość miasta też. (Niezbyt smaczne – ale jednak charakterystyczne).

Teraz tak:

Asia nie napisała Wam, że mieszka w bardzo ładnej dzielnicy – może do willowego Mokotowa czy Żoliborza można by ją porównać. Jest ładnie i czysto i miło. Tak przedmiejsko – choć do centrum rzut brewiarzem.
Nie napisała Wam Asia, że jak się do niej idzie – to się mija rzeźbę dyskobola z hitlerowskim wąsikiem.
Nie napisała Wam również, że przed domem ma słomianą kukłę misia. Tak, misia. I oko się coś temu misiu odlepiło.
A ja nie napisałem, że została mi powierzona misja przywiezienia Asi Paczki Od Rodziców W Postaci Walizki Dodatkowej. I teraz konkurs: co dostała Asia w walizce, w paczce?

Jest kilka hitów, oj jest. Jeszcze do tego wrócimy.

Pokój Asi jest uroczy. Po podłodze ma może 8 metrów kwadratowych, ale za to ściany są skośne. Śpi się tu jednak dobrze, zwłaszcza, że w nocy jest zimno, co dobrze wpływa na organizm i stan emocjonalny osoby śpiącej.
Współlokatorzy mili – i mili. Tak tak, Michelle poznałem i rzeczywiście miła jest ta Michelle, jednak Asia nie napisała Wam, że biedaczka ma chłopaka i że tęskni za nim bardzo mocno. Drobiazg, ale z racji wielkich nadziei wyrażanych w postach pod zdjęciem ww. obywatelki – postanowiłem dopowiedzieć wszelką prawdę o rzeczonej.

Oczywiście, tradycji (wyśmiewanej przez niejakiego Pabla S., ale co tam, zazdrośnik!) musiało się stać za dość i w środowy wieczór poszliśmy z Asią do Studenterhuset na International Party - - i muszę powiedzieć, że tak jakbym się przeniósł w czasie! Nic a nic się tam nie zmienilo, dalej gorąco, tłoczno, głośno - - i dalej jedno z najtańszych piw w mieście. Hosannah!
A wyjątkowość wieczoru podkreślił udany powrót z Joanną (bo Asia to tu nie Asia, ani nie Joasia, ani nawet Aśka – tylko Dżoana. Asia? Who’s Asia? Is it her nickname?) rowerem jednym, ja powoziłem, Dźoana siedziała strachliwie na bagażniku. W istocie, raz czy dwadzieścia byśmy się wywalili – ale za to się uśmialiśmy serdecznie, i dojechaliśmy do domu w szampańskich nastrojach. I spać poszliśmy, posililwszy się wcześniej kanapkami z pasztetem i ogórkiem. Smaczne.

Ale zanim poszliśmy spać powalczyliśmy z materacem, który dostaliśmy w użytkowanie od Katii, miłej koleżanki Dżoany. Jeszcze w Husecie Katia tłumaczyła mi i Asi jak napompować ów materac (...red... white... pump... closed…. Got it? Yes, yes, sure I got it, I’ll know how to do it), ale kiedy przyszliśmy do domu okazało się, że jednak nie pamiętamy jak to było, coś z zaworkiem białym, czerwonym, coś zamknąć, coś otworzyć… W perspektywie spania na karimacie ruszyłem resztką sponiewieranego emocjami, alkoholem oraz środkiem nocy mózgu i po godzinie udało się materac napompować.
I zaraz się na niego kładę i idę spać. Bo dziś zjeździliśmy całe miasto na rowerach i jednak taka podróż sentymentalna męczy. Poza tym Asia chce, żebym z nią porozmawiał, a nie tylko tak pisał i pisał. Zatem idę rozmawiać i spać. Albo odwrotnie.

7 komentarzy:

Pablo pisze...

Ha, tak to się spędza dni nie-wiadomo-skąd urlopowe? Na tanim piwie w K-nusecie! Nuda. A w państwie polskim tyle się dzieje. Remisujemy w Helsinkach, czyli kolejny Wielki Sukces, wielki film o katyniu niebawem na ekranach (chyba już po powrocie Big Mario), Odenowi proponują odcięcie nogi, a państwo Rokitowie bardzo się kochają - publicznie!.
Wracaj Mario prędko (a i ty Joasiu), bo nie ma tak kolorowo jak na naszej ziemi, i żadne latyfundia, choćby najbardziej cywilizowane, tego nie zastąpią. A propos, czy to wolne miasteczko w Kopenhadze nadal istnieje?
Mariuszu, mam nadzieję, że ta podróż na bagażniku nie zakończyła się jak nasza, na pół-kradzionym rowerze?
Co do koleżanki z ameryki, to po pierwsze: proponuję wraz z nią obejrzeć ładny latynoski film "I moją matkę też...", po drugie utulić (tak po bratersku w imieniu wszystkich polaków, choćby w celu wsparcia po ostatnim przemówieniu Busha do narodu). Po trzecie, jeszcze 2 tygodnie i jej przejdzie, Może akurat to JA będę wtedy odwiedzał Joasie ;-))
W walizce definitywnie znalazł się (POWINIEN BYŁ się znaleźć) ser biały polski.

Pablo pisze...

P.S. Czy można prosić o zmianę czasu w ustawieniach bloga - cuś jest nie tak.

Nat pisze...

"Po trzecie, jeszcze 2 tygodnie i jej przejdzie.."
NIE PRZEJDZIE!

Ej, ale o to wolne miasteczko to ciekawe pytanie jest:)

j pisze...

Białego sera nie było!No skandal;)
(paczki z Polski mile widziane;))

A wolne miasteczko istnieje, ale Mariusz mówi, że to już nie to samo co 4 lata temu.

Tu Mariusz: I to fakt. Wtedy na każdym straganie piętrzyły się góry wszelkiego rodzaju miękkich używek, z cenami, gramażem etc. W knajpach podawano skręty na porcje i tak dalej. Teraz tego nie ma, tzn. jest, ale jest pochowane głęboko - handlarze stoją i wyłapują wzrokiem chętnych, po czym syczą - haszzzzzzzzzzzzzz. Ale tak poza tym - Christiania dalej funkcjonuje, dalej jest kolorowo, hipisowsko, trochę brudno (wlasnie czekalam az to napiszesz powiedziala Asia patrzaca mi przez ramie), i na pewno inaczej niz w calej Kopenhadze.

Nat pisze...

a coś nam przywieziesz? (załóżmy, że Adam pytał;))

j pisze...

hehe,dobra, zbieram zamówienia;)
albo zapraszam do skosztowania na miejscu;)podobno smakuje lepiej!

Anonimowy pisze...

Pablu, generalnie powiem Ci, że przez net w pokoju Dżoany jestem na bieżąco w tematach polskich, i Finlandia, i Rokity (ależ piękna katastrofa polityczna Janka!) i Oden - - wszystko to przyswajam na bieżąco. Jednak czas poszedł na przód z netem, oj tak...