wtorek, 30 października 2007

erazmus english& danish cuisine, I

To jest chyba dobry moment, żeby rozpocząć nową serię wątków, bo zarówno "erazmus english" jak i "danish cuisine" (choć prawdopodobnie "cuisine" to za duże słowo) chyba nigdy nie przestaną mnie zadziwiać.

Może najpierw o jedzeniu, bo Ula pytała mnie dlaczego mi nie smakuje to, serwowane w kantynie uniwersyteckiej. I jakoś nie mogłam sobie nic konkretnego przypomnieć, bo oczywiście za często nie zaglądam zrażona kolejnymi wizytami.
Ale dziś poszłam.
I myślałam, że się przewrócę. Naprawdę nie wiem, skąd oni mają tak "kreatywne" pomysły, ale żeby nie było, że zmyślam, to przedstawię Wam dzisiejsze menu sałatkowe:
kapusta czerwona z mandarynkami (??!), pieczarki w occie ze szczypiorkiem, buraki (pokrojone w dosyć duże kostki) z sałatą i jajkiem (bez żadnego sosu- myślę, że można się nieźle zapchać), kalafior z papryką w majonezie (coraz lepiej), no i mój faworyt- fasolka szparagowa z cebulą (surową).
Skończyło się na kanapce. Z pomidorem, sałatą, serem żółtym i- uwaga- cukinią i kabaczkiem. Nie może być normalnie, chociaż akurat kanapki są chyba z tego wszystkiego najlepsze.

A erazmus english na pewno wszyscy znają, ale ostatnio wyostrzył mi się zmysł obserwacyjny, i mam wrażenie, że moja współlokatorka bije w tej dziedzinie wszelkie rekordy. Oczywiście dogadujemy się bez najmniejszego problemu, więc może mały słownik dla gości, co by ani przez chwilę nie poczuli się zagubieni:

1. I will send you a texture- Napiszę Ci smsa (to chyba moje ulubione).
2. Where is the measurement- Gdzie jest miarka?
3.I don't hoping- Mam nadzieję, że nie.

Ciąg dalszy nastąpi:)

PS.W poprzednim poście nie wspomniałam, że nie mam (nie miałam) w nowym mieszkaniu łóżka. Ikea chyba nigdy nie przestanie mnie prześladować- wczoraj spędziłyśmy tam z Katią pół dnia. Najpierw niewiele brakowało, a kupiłabym łóżko bez nóg (najwyraźniej nie jestem najlepsza w "komponowaniu" mebli), potem czekałyśmy do północy na dostawę (i musiałyśmy wnieść na 3 piętro tony zakupów, co by nie płacić 400 DKK za tę usługę), a na koniec składałyśmy szafę do 1 w nocy, robiąc przy tym nie mało hałasu. Myślę, że nasi sąsiedzi już nas pokochali;).

5 komentarzy:

Unknown pisze...

Aśka,leżę ze śmiechu: i don't hoping :D :D
Lily któregoś dnia mi mówi, ze dziś robi 'kitchen' na obiad.no i byl, kitchen na ostro:) z ryzem i ziemniakami oczywiscie. a jesli chodzi o ziemniaki, to zawsze mówi na 'potato' 'tomato', ale do tego juz sie przyzwyczailam.

m pisze...

hehehe kitchen... No dobrze, ze nie kitten... Choc - kto ich tam wie, z czego robią tego kuciaka na otro!

Z moich hitów erazmusowych, najbardziej zapamiętałem Andreę i jego "I sink I need to a bus". Sam też coś raz palnąłem (pewnie nie raz, ale to pamiętam, bo jak sobie uprzytomniłem co właśnie powiedziałem to wpadłem w histerię) - - I ate like a pig. No, że najadłem się jak świnia... O mamo... Anyone?

m pisze...

A Andrea, to chciał do łazienki, biedak... :D

j pisze...

o rany, teraz to ja leżę ze śmiechu;)
niezłe;D

Nat pisze...

ej, wlasnie pomyslalam, ze chyba mnie nie przeraza fasolka z cebula, u nas chyba tez sie zdarza. a buraki z jajkiem w ogole zajebiste, ale chyba jednak z sosem;)