środa, 24 października 2007

wybory,czyli złote myśli Urszuli S.

Pojechałyśmy do ambasady, za 2,20 Euro (co za poświęcenie), zagłosowałyśmy w nieco bardziej uroczystej niż zwykle oprawie, wyszłyśmy- i na gorąco oczywiście dzielimy się ze sobą wrażeniami.
Że bez sensu takie wybory jak się o większości kandydatów nic nie wie i że właściwie zawsze głosuje się na pierwszą osobę z listy- bo ta jest najbardziej znana.
Do senatu jest zwykle lepiej-tym razem znałyśmy wszystkie nazwiska.
Wymieniamy nasze uwagi, komentujemy decyzje, i ja- wypytując o kolejne typy rzucam przypadkowo jedno nazwisko.

Ja: Smoktunowicz?
Ula : Nie,no co ty!!! Na niego nie głosowałam. Czytałam na Pudelku, że na dzieci nie płaci.

Nie ma to jak dobry argument.

Dodam na koniec, że wyprawa na wybory kosztowała nas w sumie 4,40;). Miałyśmy wrócić korzystając z tego samego biletu(ważny przez godzinę), ale spotkałyśmy na przystanku jakiegoś chłopaka z Polski, jakoś się zagadaliśmy i zapomnieliśmy wszyscy, że to nie Polska, i żeby autobus się zatrzymał, trzeba pomachać.
No nie pomachaliśmy.
A następny autobus za 40 minut.

Potem chciałyśmy z Ulą znaleźć jakiś miły pub, ale w niedzielę wieczorem to nie takie proste znaleźć jakikolwiek pub, a miły to już w ogóle.
Podążając za wskazówkami z przewodnika udałyśmy się w stronę Kallio (tak, tak to tam gdzie mieszkałyśmy), która została zareklamowana tak:
"If you are not interested in more trendy downtown nightclubs/bars, or are on a budget, you might want to head over to Kallio district that has heaps of bars with relatively cheap beer and an offbeat atmosphere. Popular places include Stellar pub, Roskapankki, Kola and Tauko but there are lots more to choose from - walking along Helsinginkatu or Vaasankatu will get you past many of them. The sometimes "decadent" bar culture here might not be everyone's cup of tea, though."

No więc pomyślałyśmy- w sam raz dla nas. Ale szybko się okazało, że nieco inaczej rozumiemy słowo "decadent"i "offbeat atmosphere". Tak mrocznych i właściwie mało przyjemnych miejsc to ja dawno nie widziałam. Łyse głowy, skóry- naprawdę zrobiło się nieciekawie.
W końcu znalazłyśmy pub, któremu do decadent było daleko, i przez resztę wieczoru delektowałyśmy się fińskim piwem Koff, za 4 € (a jak mi Ula mówiła, że drogo, to nie wierzyłam, że może być gorzej niż tu- a może. W sklepie piwa tańszego niż 2€ się nie znajdzie, w Kopenhadze mamy przynajmniej Pilsner Harboe za 2,75 DKK. Niedobre bo niedobre, ale jest;)).


3 komentarze:

m pisze...

"Pilsner Harboe za 2,75 DKK. Niedobre bo niedobre, ale jest;))". - - otóż to, to jest ta Wielka Prawda Stypendialna, do której doszłaś moja siostro. Najtańsze - najlepsze. :)

Ale ten Smoktunowicz jest... A czy Pudelek go pogryzł przynajmniej za niepłacenie??? Powinien, w tyłek!

Pablo pisze...

A tusk tak chwialił i dziękował młodemu pokoleniu - 20-to 25-cio latków - za dokonywanie świadomego wyboru. Acha, bohaterowie Pudelka i świadomy wybór. Będziemy mieli Irlandię, oj będziemy mieli...!!! ;-)

m pisze...

@Pablo: Wiesz, wyborca jest wyborca, także pudelkowy surfer to też wyborca, nie wazne czym sie kieruje, wazne, zeby zaglosowal na wlasciwych ludzi:)

Słyszeliście o pomyśle Platwormy, aby zmienić hymn na "Kocham Cię jak Irlandie"? Bardzo dobry:)